30 listopada 2013

Upadający premier szuka nadziei w... Płocku

         
                Wspaniała wiadomość! Niesłychane! Donald Tusk, gdy słupki osiągają rekordowo niski poziom znajduje jeszcze czas dla zwyczajnej, polskiej rodziny. Jak podają media głównego nurtu, po napisaniu listu do premiera, w którym p.Marcin Sochocki, zwyczajny ojciec i mąż z Płocka poprosił o "przekonanie go, że głosowanie na Platformę nie jest tylko wyborem mniejszego zła, ale wyborem dobra", ten zjawił się w jego skromnym progach.
           Kancelaria Premiera od pierwszego momentu wizyty zaczęła na Twitterze publikować zdjęcia, które tak śmierdzą propagandą, jak toalety na dworcach gównem. Na jednym zdjęciu widzimy otwierającego drzwi Tuska z pokaźnym bukietem kwiatów i kebabami na wynos, po drugiej stronie uśmiechnięta rodzinka 2+1. No wszystko fajnie. Przechodzimy do kolejnego zdjęcia. Ho ho ho! Pan Donek znowu uśmiechnięty od ucha do ucha zdaje się być podekscytowany fascynującą opowieścią pana Marcina! Wprost cudownie. Rodzina jak z obrazka! Do tego bogaty poczęstunek kilkanaście babeczek, mandarynki i winogrona. Ale zaraz zaraz, nieruszone?
        Kolejne zdjęcie ukazuje drugą naturę naszego premiera. Wyobraźcie sobie, że szef rządu lubi się bawić z najmłodszymi w jakąś plastikową chińszczyznę (nieważne co to jest).
        Nic dziwnego, że gigantyczna fala krytyki przeszła przez polski Twitter. "Premier wchodzi, a fotograf już w środku. Czy u was w domu też mieszka dyżurny fotograf na wypadek wizyty premiera?" - to, co pisze jeden z użytkowników tego portalu jest esencją tego, co w Tusku i polskich politykach najgorsze. Po raz kolejny udowadnia to, że skala bezczelności przesunęła się na kolejny, bezprecedensowy poziom. Wszystko to jest żenującą gierką skierowaną do podpadających ostatnio Platformie lemingom, które się od niej odwracają. Taki teatrzyk dla naiwniaków, którzy jak widzą uśmiechniętego polityka są "gotowi powierzyć mu losy kraju". 
         Ciekawe, jak daleko popchnie Prezesa Rady Ministrów chęć do poprawienia sondaży. Jaką kolejną sprytną rzecz wymyśli? Mam pomysł. Niech podobnie jak Obama, zacznie przychodzić "spontanicznie" z nieoczekiwaną bandą setki fotografów do restauracji fast food i stawia wszystkim hamburgery (zawsze przynajmniej częściowy zwrot podatku zdecydowanie nadpłaconego).
          Moim zdaniem, taki pomysł na zrobienie sobie sondaży, zamiast wprowadzania rozsądnych reform świadczy o wyczerpywaniu się mody na rządy "liberałów" spod znaku PO. Kolejne próby są bardziej żenujące niż rzekomy spryt liska chytruska z dowcipu o kurniku i gospodarzu, w którym lisek na oskarżenie, że to on stopniowo wyjada drób gospodarzowi odpowiada "Nie!", podczas gdy tak naprawdę, to był on! Na podsumowanie dzisiejszy tłit świetnego publicysty p.Ziemkiewicza "w fajnej atmosferze III RP, słysząc pukanie do drzwi o 6 rano, cały drżysz, czy to aby nie premier"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz