Jak wszyscy z wszechobecnych propagandowych jednonurtowych mediów wiemy, Jarosław Kaczyński, kreujący się na jedynego w Polsce prawicowca, a nawet w mniemaniu sporej grupy eurosceptyka, przebywa obecnie na Ukrainie, udzielając się aktywnie w bojach ku przeciągnięciu naszych wschodnich sąsiadów na jedyną słuszną stronę, czyli biurokratyczną UE, z dala od imperialistycznej wodzowskiej Matki Rosji i strasznego Wujaszka Władimira Władimirowicza Putina. Jaki interes ma w tym szef PiS?
Być może chce naśladować wschodnią "krucjatę", którą zapoczątkował jego ś.p. brat Lech albo choć w niewielkim stopniu ocieplić swój wizerunek w mainstreamowych mediach. Na pewno i jedno i drugie jest dosyć udanym zabiegiem marketingowym i w wielu środowiskach, na których zależy PiS, może być pozytywnie postrzegane.
Z całą pewnością jednak niezwykle razi fakt, że na Majdanie w Kijowie stoi ramię w ramię z liderem nacjonalistów ukraińskich z partii Swoboda Ołehem Tiahnybokiem gloryfikującym Stiepana Banderę i jego oddziały, które mordowały Polaków tylko za to, że byli Polakami, a z drugiej strony kreuje się jako człowiek apelujący o pamięć o ofiarach ludobójstwa wołyńskiego. No cóż... widzimy, że Kaczyński w kwestii PR-u musi się jeszcze sporo nauczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz